czwartek, 9 maja 2013

Poznań  



Odświeżam bloga :) Lato zawitało , czas najwyższy. Żyje sobie w Poznaniu już 7 miesiąc. Weekendy spędzam na uczeni, w środku tygodnia otoczona wycieczkami i ciepłymi krajami. Mogę sobie pomarzyć o wszystkich miejscach , które chciałabym zwiedzić ; ba - nawet muszę je sobie wirtualnie wyobrażać,żeby ładnie klientów zachęcić. Nie łatwa praca wbrew pozorom i nie wdzięczna. 
 Został rok do skończenia licencjatu - myślę, gdzie i co dalej robić. Ach, i jeszcze operacja kolana , która zajmie mi około 2 lat ( dziękujemy NFZ :|  ). I wtedy dopiero będę mogła spokojnie myśleć co dalej. Czy mgr tutaj, czy au pair'kowanie i nauka języka a potem dopiero  studia tu - bądź tam gdzieś. 
Byłam na pierwszych korkach z francuskiego u native :  fajna dziewczyna, jest nativem , ale głównie dziadkowie z Polski , i co najważniejsze - tanio . Idę znów wkrótce.
Czas Wielkich Grillowań  Studenckich w Pozaniu - a ja leżę z przeziębieniem (już końcówka, ale i tak muszę się oszczędzać). 
Jaaak mi się nie chce uczyć do sesji ;) To chyba przez to przeziębienie... Ale nie wywinę się, notatki w ruch, trzymam kciuki za wszystkich studentów w tym trudnym dla nas okresie :) 

Malta :) Tylko dlaczego u licha po tej stronie jeziora po której zrobiłam zdjęcia nie ma podzielonych ścieżek dla rowerzystów ??? Bodajże po drugiej stronie jeziora też nie ma, a jak są to piesi i tak mają to gdzieś :/ I jak tu jeździć po mieście :/ Nie ma to jak u nas na wsi .Nic nie będzie się równało ze spokojem i środowiskiem tam :) 

wtorek, 30 października 2012

' Même si je ne suis rien pour toi '

   ' Ne me laisse plus ici, ne me laisse plus cette fois
      Même si je ne suis rien pour toi '   Coeur De Pirate 

 Tak oto sobie śpiewam i utożsamiam po części. Znów dotykają mnie jakieś dziwne historie, gdzie człowiek myśli , że poznało się kogoś w porządku a potem okazuje się coś innego. 
Nauczka : nie żebrać o uwagę . I dać na wstrzymanie . Emocji. 

 Żyję między domem a Poznaniem. Od miesiąca weekend w weekend przepakowuję walizkę. Rehabilitacja zbliża się niedługo, a po niej prawdopodobna podobna przeprowadzka już do stolicy Wielkopolski. I szukanie pracy czas zacząć. Muszę być dobrej myśli, a słysząc te wszystkie narzekania na ulicach na prawdę trzeba być odpornym na nie. W kolko to samo, ze pracy nie ma, ze drogo, ze wydawac by sie moglo , iz ze studiami lepiej na rynku pracy a tu niespodzianka, juz mgr nie wystarczy. Świetnie, jestem pokoleniem Y, oszukanym pokoleniem, ktore poszlo na studia z woli raczej spoleczenstwa, najblizszych niz naszej .  
 W kazdym badz razie coraz lepiej czuje sie w miescie. Tutaj nie ma nic, jest tylko piekna przyroda, ale niestety nie moge nia zyc. Chyba sie starzeje, bo z rodzicami dogadac sie coraz gorzej, nie mowiac o poproszeniu ich o cokolwiek. Mama oglada ,,Trudne sprawy,, i inne seriale na tvp1 i 2,  a moglaby spozytkowac ten czas zupelnie inaczej. Lapie ja na tym, ze traci czas,czego nie zauwaza. Oczywiscie potem twierdzac, ze przeciez ona nie ma na nic czasu. Odliczam dni do przeprowadzki ; musze sie pomalu organizowac, w pokoju jest tylko lozko ( wygodne ). 
  Miniony weekend minal bardzo imprezowo. Z najlepsza kolezanka z liceum ( jaka to radosc, ze choc jedna kochana ma czas! ) podlewalysmy nasze smutki i byc moze w podobnej ilosci radosci roznymi plynami. Dla niej skonczylo, sie bardzo nie przyjemnie, mi udalo sie ogarnac w miare szybko, zeby zawitac w niedziele na uczelni. Bardzo lubie swoje studia, wiec nie chce odpuszczac zajec, no ale raz nie zawsze ;) 
  Bylam tez na targach Tour Salon, oraz na Dniach Przedsiebiorczosci. Oba uwazam za udane, dodatkowo byly tam rozne warsztaty. Zebralam tone ulotek , choc moglabym jeszcze wiecej, nie starczylo rak i czasu. Na tych drugich targach dowiedzialam sie sporo o perspektywie jaka posiadaja rekruterzy i pracodawcy. W sumie dowiedzialam sie jednej nowinki( gora 2,3) , reszta zostala powtorzona z tysiecy poradnikow w necie jak to pisac , nie pisac CV i LM. Ach, i spotkalam kolege z zza miedzy, z podstawowki, choc gdyby nie ja, ciekawe czy zagadal by pierwszy. Okazalo sie, ze studiujemy to samo i na tym samym roku, tylko roznica uczelni. Jaki swiat jest maly :) 

  Moj francuski bardzo cierpi na tym, ze nie rozmawiam, nie przebywam z nim. Ale mam tylko nadzieje, ze uda mi sie zalapac na jakis tani kurs wkrotce. 
 Poki co,szlifuje angielski ile wlezie :) I pani na uczelni mnie pochwalila nawet, ze no ogarniam ( jeny lubie to slowo, mozna wiele powiedziec przez nie ). 
 Ech, a teraz pochlonie mnie poszukiwanie pracy, oby zakonczone pomyslnie, bo na razie mam faze na zostanie w PL. 
 Czesto mysle o podrozach. Czytam, przegladam, analizuję,marzę. Przypominam sobie moje  wyjazdy, i jak bardzo czulam sie dobrze za granica. Czuje tez pewna odwage, gdy wracam do Polski,ten bagaz doswiadczen , ktory sie gdzies zebralo... To,ze nie wiadomo co przyniesie dzien, i jaki zakatek kraju sie zwiedzi , a przeciez kazdy jest obcy, nieznany i trzeba go po ang/ franc / etc... odkryć . :) Egzotyka...

Nie wiem dlaczego jest bokiem :/ 
Meduza w La Grande Motte. 
I moja radość ze spełnienia małego marzenia : D 
Do dziś nie wiem co to za meduza, i czy parzy . Jedyne co wiadomo to ,że nie można jej zobaczyć nad Bałtykiem;






wtorek, 25 września 2012

Miesiąc w Polandii

Minal miesiac odkad jestem w mojej lesnej  krainie ( mieszkam na wsi). Jest spokojnie, blogo, cicho... jednak chyba coraz czesciej az za ! Nie lubie tak, nie dzieje sie nic, znajomych nie ma, sluby, dzieci, studia, wiadomo...
I wkurzam sie, tak niestety musze to stwierdzic. Jestem zla na caly swiat ! Bo nie moge nic zrobic, totalna bezradnosc . A to dlatego, ze mam rehabilitacje kolana. Jeszcze 7 razy musze jechac 10 km i tam mam 2 zabiegi. Jeden z nich to oziebianie kolana dysza do -70 st ( krioterapia) , i potem jezdzenie taka sluchawka  z jakimis ledwo wyczuwalnymi impulsami ( ultradźwięki).
 Ale chodzę ! Jaka to radość,że moge CHODZIC ! Tylko ci, co mieli jakies problemy z tym moga to sobie wyobrazic...  Moge sie poruszac, gdzie chce i nie prosic nikogo o przyniesienie jedzenia :/
 No i nawet wybralam sie na impreze. Na jednej bylam kierowca, ale i tak sie dobrze bawilam.haha do ,,Pomidori,, jak to mawia moj kolega . Midori , taka ma nazwe . I do Zielonego Pubu do Gniezna, a tak wlasciwiej malej imprezy. Tu juz nie kierowalam, wiec tance byly...
 Oprocz tego wyszlam z mokrymi wlosami na dwor- NIGDY WIECEJ - i dopadla mnie grypa, caly tydzien + weeekend w chacie.
   A wiec czytam ksiazki i angielski. Cos przegladam, ogladam BBC i tez TV5MONDE-  tu obejrzalam wczoraj super program o POLSCE ! Byłam dumna z mojego kraju( choc czesto nei jestem) , bo mowili o tym, ze jako jedyni z post komunistycznego panstwa tak daleko zaszlismy! I ze nie dosiegnal nas tak ogromny kryzys. Pokazywali nasze rolnictwo zmechanizowane, imprezy duze w stolicy + pokazy mody, nowoczesny serial Mjak Milosc haha :D Lecha Walese, tragedie w Smolensku itd... ( link na dole). Program po francusku, ale sa polskie wypowiedzi ludzi  ( niestety bez napisow, :( takze zrozumialam cos nie cos :) Zazdroszcze Panu Wawrzyniakowi szefowi dzialu zagranicznego w ,,Polityce,, jego francuskiego, myslalam ,ze to jakis francuz mowi doslownie.
  Tesknie za FRANCJĄ ! Dobrze tam,gdzie nas nie ma, mawiaja.. ech,  zobaczymy co kolejny rok przyniesie... Chce tylko byc zdrowa.... reszta sie jakos potoczy.
 Mija dzien za dniem... ogladam sporo tv( bo jakos nie chce mi sie tracic czasu na wieczne sprzatanie chaty itd, choc sporo stracilam na robienie zapraw z jablek ).
 Dowiedzialam sie np. ze najpiekniejsze plaze sa na Seszelach ( na wyspie Digue) dobrze wiedziec na przyszlosc ;) Staram sie gdzies wyjezdzac... bo oszalec mozna w tym domu ! W czwartek jakies male zakupy, a co... za ostatnie moje oszczednosci :(  ale ale...myslimy pozytywnie ! Za kilka miesiecy do pracy!
 Za kilka mies bo.... jeden lekarz stwierdzil, ze przeprowadza mi operacje na podwiazanie wiezadel. A minie sporo czasu, nim skoncze rehabilitacje, zdiagnozuja odpowiednio co i jak....

                                          program w TV5Monde o POLSCE  po francusku:)

                                        przeczytana :)taka ciepla powiesc, wprawia w dobry nastroj 



                                             teraz czytam, ciekawe spojrzenie na emocje


                                                         troche ludzi, troche wspomnien....


                                            która to polka ;) ?  meksykanka to widac ktora, i 3 franuski



Kochani meksykanie! Sa swietnym narodem, bardzo przyjazni,otwarci, sloneczni:)

wtorek, 28 sierpnia 2012

a w Polsce ..

Wrocilam w piatek w nocy. Sporo zmian, sporo do pisania, az nie mialam jakos sily nic napisac.
Ale podczas 4h czekania w Brukseli wyprodukowalam  w moim zeszycie notke odnosnie czego powinnam tu napisac.
Cholerny szok po przyjezdzie. Trzeci raz wracam z pobytu gdzies tam za granica daleko, ale kazdego razu przezywam tak samo mocno, albo i teraz mocniej z powodu kontuzji i mojej bezradności...

Lot miałam z Nimes do Brukseli. Na lotnisku jezdzilam sobie wozkiem, a pan azjato-mieszany-europejczyk prowadzil mnie do odprawy. Pozniej czekanie, kupowanie dwoch kanapek i wody za 35 zlotych. Pierwszy raz w życiu na wózku... Przyglądałam się reakcji ludzi. Czułam się dziwnie. Ale lepiej gdy tylko mogłam o kulach wspiąć się na pokład samolotu. W tym małym mieście nie mieli samochodu z podnosnikiem, wiec ich rozwiazaniem bylo krzeselko, ktore mialo trzymac dwoch strazakow, jednak podziekowalam. Ciekawy widok miasta z lotu ptaka,  wielkiej areny , ktora w gorze byla malusia. Lot minal dosc spokojnie, bardzo szybko. Ryanair ma naprawde stare samoloty, w srodku bylo bardzo glosno. I troche mdlilo.
A w Brukseli ...
zeszlam o kulach z samolotu i czekal  na mnie wozek . Belg mlody przewiozl mnie na lotnisko samochodem specjalnym. Zdazyl mi sie wypytac po drodze skad jestem , bo okazalo sie , ze ma dziewczyne z Lodzi :) Ach, nie ma jak to wszedzie polacy . Potem czekanie 4 h z walizą. I brak cieplego jedzenia na lotnisku, tylko jakies pieczywo. W koncu kupilam salatke z bulka na obiad. Chcialam tylko byc w domu.  Poznalam tez dwie holenderki po 50tce , ktore wybieraly sie na tance do Chorwacji. Zapytaly tez, czy sie wybieram , bo potanczylybysmy sobie ( oj chyba cos palily, bo ja z kulami bylam heh :). Ale swoja droga zazdroszcze im werwy w tym wieku. Dalej znow wozek, i specjalne auto do podwozu mnie na poklad. Dostalam specjalne  miejsce na nogi. I bylo bardzo cicho w Wizzarze, z czego moge wnioskowac ,ze samolot w dobrej kondycji.   Zupelnie dobrze znioslam ten lot, wniosek bede latac z Wizzem !
3 miesiace, a wysciskalam tate i brata jakbym wieki sie nie widziala. I okropnie zimno, bylo tylko 11 stopni, a we Francji 27 ! Minely  4-5 dni nim wlasnie zdazylam do niej przywyknac. I do jedzenia... I do wszechotaczajacej zieleni!

Jest pieknie, jestem u siebie, w swoim pokoju, z moim psiakiem, i duzym podworkiem, ogrodami, ech... :) Uwielbiam.






piątek, 17 sierpnia 2012

6 dni do domu, sumujac

Jak ten czas szybko płynie. Nie dawno byly tygodnie do wyjazdu z frankofonii a dzis juz tylko szesc dni :) Nie wiem czy sie smiac czy plakac. Poczatkowo mialam tu zostac do konca listopada. Jednak dzieki mojemu zwlekaniu ( oj duzo osob na to narzeka) nie udalo sie . Islandki ktore tu byly przechwycily chyba ta date i mialy zostac wlasnie az do jesieni (poznej) ale ich kariera w byciu pokojowka skonczyla sie szybciej niz wszyscy mysleli.
Mialam byc tu dluzej... musze troche pogdybac bo gdzie jak nie tu . Chcialam zwiedzic Montpellier, Avignon, a dalej to St. Tropez, Canes , Nice  caly ten lazurowy brzeg. A i do Barcelony bylo 4 godz. jazdy samochodem.  Nie udalo sie.
A co sie udalo ? Bylam w Marsylii ! (fotka na naglowku) Zobaczylam lazurowa wode, baaardzo tego pragnelam. Co dwutygodniowe wyprawy nad morze ( dzieli nas 40 min autem) , wielkie fale, ciepla woda, goracy okrutnie piasek, a la meduzy ktore znalazlysmy z meksykanka. Z nia tez wybralam sie do Aigue Mortes, miasteczka czy wsi raczej otoczonej stara forteca.
Oo wlasnie, musze opisac o emigrantach tutejszych , ale to potem.
Spakowalam dzis ciuchy- zawsze cos. Jutro zabiore sie za przeglad szafek, czyli ksiazek, ulotek itp. Zapytalam kolegi czy jest jakas waga w hotelu, ponoc jest. Jutro sprawdze znow uprzejmosc moich kolegow polaka i amerykanina , na ich wolnym, bo niestety nie jestem w stanie zataszczyc wielka walize na dol.
Stala sie tez rzecz bardzo sympatyczna , woda w kolanie zdaje sie byc mniejsza ! To moj co ranny zwyczaj, sprawdzac jak tam kolano , taka mania ;) Dopiero teraz, po tym jak los okazal sie nie byc laskawy dla mojego zdrowia widze jak ono jest wazne. Nawet moge powiedziec , ze wiem jak czuja sie bardzo zchorowani przykluci do lozka . Mam nadzieje, ze jeszcze tam ktos nade mna czuwa i kiedys odmieni ten moj jakze paskudny los tego sezonu. Jestem dobrej mysli :)
Poza tym, czytanie co poniektorych blogow nastraja bardzo pozytywnie... Dzis spedzilam z jednym z USA. Zamiast poswiecac czas na nauke jezyka troche inaczej go pozytkuje ;) Ale co tam, i tak czegos nowego sie dowiem, jak to dzis stwierdzila moja mamusia kochana przez Skypa :)
A jedzenie nadal okrutne. Kucharze , a gotuja czasem gorzej niz ja, ale to tez temat na grubsza wypowiedz.
Jeny, ale prawie zaliczylam ,,glebe,, Chcialam siegnac aparat a jakos cofalam sie z tym moim jeszcze nie zginanym kolanem i prawie wyrznelam na podloge,  jakos cudem zatrzymalam sie reka, uf. Starczy juz polaman na ten sezon .

             I niebo wydaje sie jakby piekniejsze, a moze takie ujecie moim prostym Nikonem ..


Pisze wlasnie na moim pieknym lapie ( na ktorego sama zapracowalam , a co;) ale bidul zacina mi sie  i to co raz gorzej , nie chce sie sam wylaczyc. Wlasnie nie chce mi odczytac karty z aparatu ani mp4ki dzis. Kamera sie zepsula konkretnie wiec wyladuje na gwarancji, jak tylko sie podlecze i bede mogla ,,biegac,,. A propo, mam to po mamie, ona ma tak chybkie tempo chodzenia, ze czasami podbiega. Denerwujace jest to w jakich czasach przystalo nam zyc... Czasem ciezko zlapac oddech. A czasem jest to ekscytujace. Wiec ,, generalment ca depend ,, ...

czwartek, 16 sierpnia 2012

podróże kształcą- troche o francuzach i zdrowiu

       Ech, nadal leżę ,połamana, . Wczoraj gratis przypałętał mi się ból ucha. Poprosilam francuskiego chlopaka mojej polskiej kolezanki zeby mi skombinowal krople do uszu . Niestety sie nie udalo, bez recepty nie da rady. Jako, ze zostalo mi 8 dni do powrotu do naszego wspanialego kraju wlasnie moja polska kolezanka ( jako jedyna zapoznalam przez couchsurfing w Nimes) zabrala mi mala walizke autobusem . Wracala na wakacje, a ja powrot mam samolotem ; z tego wzgledu , ze gdyby nie noga wracalabym autobusem zabralam mnooostwo rzeczy, chyba nawet 5 kg za duzo , ale w drodze ,,do,, nie wazyli ( na szczescie). Wracajac do ucha - moje wszystkie lekarstwa pojechaly juz sobie do Polski :/ Trudno, przecierpie. Nauczka na przyszłość. Leki to bardzo ważna rzecz ( a miałam tu na większość pospolitych schorzeń, o Amolu zapomniałam - podróże kształcą ;).
     Od kilku dni złapałam uzależnienie od blogów ;) Szczegolnie tych z US no i Francji oczywiscie. Moja milosc do tego kraju delikatnie spadla po moich zdrowotnych przygodach oraz po niektorych bardzo nieprzyjemnych a wrecz absurdalnych sytuacjach z naszym szefem hotelu. Odnosnie zdrowia - w zeszlym roku tez odwiedzilam szpital, bo bakterie zagniezdzily sie tu i owdzie. A propo szefa - jest nim 40letni wysoki, szczuply, brunet, o ulizanych jakims zelem wlosach, bladej twarzy i podejrzliwie mrugajacych , duzych oczach. Pan tez mysli ze bedac dyrektorem hotelu moze nas praktykantow i w ogole pracownikow traktowac jak smieci.
     W dzien mojego przyjazdu odbywalo sie wielkie swieto miasta ,,Feria de Nimes,, . Jest to swieto na czesc Hiszpanii , w arenie organizowane są corridy, jest mnostwo koncertow i tancow w rytm hiszpanskich nutek. Swoją drogą ciekawe, my nie mamy tak hucznego święta na cześć np. Czech, bądź Słowacji . Po wejściu złotymi drzwiami do hotelu panie recepcjonistki ledwo mnie zrozumiały (a raczej były zestresowane całym tym świętem) i kazały zostawić CV , a oni rozpatrzą . Kilka prób wytłumaczenia, że ja już jestem przyjęta i zrozumiały, zawołały szefa, który stwierdził, że nikt nie ma czasu mnie zaprowadzić do pokoju . Sorry - zajęło by to jakies 10 minut ale okay... poczekam, moze faktycznie sa tak baardzo zajeci. Mialam przyjsc za 2 godziny. Szukalam miejsca do zwalenia moich 2 walizek , nie bylo gdzie - nikt nie mial czasu zajac sie 5 min mna :/  Bienvenue en France ! Chyba nie sa tak goscinni jak Polacy... Nie wiem do konca. Nie dane bylo mi sie przekonac. Ostatecznie walizki wyladowaly za kotara witajaca gosci nazwa tego swieta i ruszylam przed siebie. Zatrzymalam sie w pubie, zapytalam o wode oraz jej koszt, a pani machnela reka ( taaa... nie bylam we Francji juz 8 miesiecy, co nieco sie zapomnialo, a i wtedy nie pouzywalam jej zbytnio,ale niewazne czemu - wazne jest TU I TERAZ :)  ).
  Potem okazało się, że szef siał grozę. Przekonałam się o tym, gdy kazał coś tam wykonać raz jeszcze, z zaznaczeniem ,że jak się nam nie podoba możemy zmienić hotel . Nie zapomniał też używać słowa ,,fuck,,.  Później robił nam kontrolę pokoi- czystości , przyczepił się do butelek alkoholu które posiadamy -yy, wydawało mi się, że jesteśmy dorośli. Wyrzucił koleżankę z Islandii, która zgoliła sobie troche wlosow nad uchem . Byla pokojowka, nie sadze, zeby ja wielu gosci widzialo gdy sprzata sie jak wiekszosc opusci pokoje. Ale przeciez ,, on zawsze dostaje to , co chce,, o czym nas poinformował. Powiedział tez, ze mozemy wracac do naszych pieprzonych krajow jesli nie akceptujemy tego zeby sprzatac nasze pokoje. Nie wolno nam bez pytania przyniesc z restauracji zadnych sztuccy, talerzy, kubkow. Jednym slowem - nie lubie takich ludzi ( uzywajac milego okreslenia). Ciesze sie , ze wracam z tego durnego miejsca, gdzie jest sie podejrzanym o wszystko i patrza na rece jak dzieciom. Jego lizus nr 1 to menadzer restauracji, ktorego miny mnie rozbrajaly. Oczywiscie tez rzucil mi madrym tekstem kilka razy, szkoda slow, szkoda przytaczac...
    Mam nadzieje, ze jeszcze kiedys spotkam we Francji  normalnych ludzi trzymajacych wladze.
   Obejrzałam dzisiaj ,,Mała, wielka miłość,, ,  lekka komedia z troche bardziej ciekawym akcentem - polsko, amerykanskiej milosci. I mialam takie ,,deja vu,, . Gdzies mi przemknal ten film w TVP, daaawno temu.
                      Znalazlam ostatnio u kogos na blogu. Nowość, do przeczytania po powrocie do PL.  


A jutro czas zaczac sie pakowac, i wazyc walizke ( a wlasnie, skads trzeba wage skolowac). . Co za wstretny Ryanair ! Mozna zabrac tylko 20 kg ! Pozniej mam przesiadke w Brukseli na Wizzair, gdzie juz moge wziasc 32 kg... ech, i kto mi powie, czemu tak jest ???

środa, 15 sierpnia 2012

co ja tu robię

Podróżowałam odkąd sięgam pamięcią. Już jako ośmiolatka mama wysłała mnie na kolonie , był jakiś tani wyjazd z naszego urzędu gminy więc pojechałam na trzy tygodnie jakieś 70 km od domu ( w tym wieku to był wyczyn ;). Bawiłam się prześwietnie i tak to spodobały mi się wyjazdy. 
Po różnych pomysłach co do kierunku po liceum, poszłam na turystykę. Tak wiem co pomyślicie, nic po tym nie ma itd. Ale po jakich studiach teraz jest ,,coś,,. Lubię geografię, jednak nie chciałabym zostać nauczycielem ani badaczem naukowym. Uczę się tego co lubię, zajęcia są ciekawe i z chęcią chodzę na wykłady ( no może pomijając zajęcia typu ekonomia). Moja uczelnia oferuje duży wybór praktyk zagranicznych. i mogę powiedzieć , że jest ,elastyczna, . Wyjazdy można przedłużać i wykładowcy nie zrobią problemów , że miesiąc czy dwa nie pojawiłam się na zajęciach. Dodam jeszcze ,że to uczelnia prywatna i studiuję zaocznie. Wybrałam tą uczelnię co by uniknąć delikatnie mówiąc słynnych nie sympatycznych sytuacji w dziekanacie, choć i u nas nie wszyscy są oczywiście milutcy ( jesteśmy tylko ludźmi...). 
Zgłosiłam się dość późno po oferty wyjazdu i dostałam niestety ( a może i stety) tylko jedną- do Nimes. Miałam dość poszukiwania pracy , długo mi nie zajęło zastanawianie się co do decyzji. Dumnie nazywa się to praktyką w hotelu, a oznacza ciężką harówę. Nie ma lekko, nie ma tak dobrze... 
Przyjechałam do Nimes 24 maja. 
Nie wiem od czego zacząć zapiski, mam tyle myśli i obrazów, które widzę jak zmieniające się kadry. 
Ciąg dalszy potem ,  teraz czas na sen. 
Dobranoc deszczowy Nimes :) Pada tu niezwykle rzadko, jakieś dwa góra trzy razy w miesiącu. I chyba właśnie teraz pada po raz pierwszy odkąd tu jestem już jakąś godzinę.